komentarz pomeczowy:
komentarz przedmeczowy:
Już w niedzielę wielki finał sezonu. Do Swobnicy uda się chyba każdy, kto chociaż trochę interesuje się naszą lokalną piłką. Zapowiada się rekord frekwencji. Pozostałe mecze w grupie IV A-klasy, rozgrywane jak przystało na ostatnią kolejkę sezonu o jednakowej porze, schodzą automatycznie na plan dalszy.
Napięcie narastało z każdym kolejnym meczem, by teraz sięgnąć zenitu. Nikt nie robił badań społecznych na temat sympatii dla rywali w tym meczu, ale wydaje się, że serca kibiców bić będą po stronie przyjezdnych w zdecydowanej większości i wcale nie dlatego, że nagle pokochali tak wszyscy Łabędzia, ale dlatego, że natura ludzka jest taka, że bardziej będą przeciw Hetmanowi. Ten mecz to starcie tradycji, którą uosabia sobą Łabędź, z nowobogackim mitem drogi na skróty, której reprezentantem jest Hetman. To tak jakby starły się legiony rzymskie z przełomu er z legionami schyłku cesarstwa. Widuchowianie wcale nie muszą wygrać. Oni po prostu mogą. Hetman gra o życie i przetrwanie. Więc oni muszą. Gdyby ktoś dziś obstawiał wynik na podstawie zsumowanych umiejętności poszczególnych graczy, wskazanie byłoby proste. Wygra Hetman 99 na 100 meczów. I właśnie dlatego, że sport jest piękny, a piłka nożna w szczególności, maluczkim przysługuje ten jeden procent nadziei.
To było naprawdę wielkie święto piłki nożnej. Takich tłumów nikt dawno nie widział na meczu nie tylko A-klasy, ale też na meczu Energetyka w III-lidze. I było tak nie dlatego, że Hetmana Grzybno nagle zaczęło oglądać w jednym meczu 600 widzów i to na obcym wynajętym boisku w Swobnicy, ale dlatego, że było to szczególne wydarzenie sportowe połączone z pierwiastkiem czysto marketingowym jednej osoby.
W bezpośrednim meczu o awans spotkały się dwie najlepsze drużyny sezonu. Z jednej strony ekipa niezwykle "popularnego" i charyzmatycznego prezesa z nie pohamowanymi ambicjami, z drugiej drużyna z bogatymi tradycjami i z atmosferą iście rodzinną.
Miejscowość Swobnica takiego najazdu ludzi chyba nie pamięta w całej swojej historii. Z samej Widuchowej przybyło około 200 kibiców, głównie, znajomi, koledzy i rodziny zawodników. Grupa była głośna i świetnie zorganizowana. Za to należą się wielkie gratulacje, a szczególne uznanie dla bębniarzy.
Pomimo, że miejscowi faworyci szybko wyszli na prowadzenie 3:0, wiara kibiców w swoich pupili ani przez moment nie ustępowała. W nagrodę otrzymali tuż przed przerwą gola kontaktowego, którego autorem strzałem z głowy był weteran Krzysztof Bluj. Po przerwie przez długie minuty widuchowianie nie ustępowali miejscowym. Zatarła się różnica między niedawnymi trzecioligowcami, a weteranami A-klasy. Starania tych drugich, również głową uwieńczył stoper Szymon Wełpa w 70 min. Ogromna nadzieja, jaka wtedy spłynęła na sympatyków Łabędzia, nie trwała jednak długo. Szybko zrobiło się 2:4, a w końcówce 2:5. Pomimo ogromnej ambicji, nie udało się przyjezdnym już więcej zdobyć bramki.
Po meczu kibice z Widuchowej głośno dziękowali swoim pupilom za walkę i postawę na boisku, pomimo niekorzystnego wyniku. Zawodnicy Hetmana cieszyli się w swoim gronie i bez kibiców. Jakże odmiennie różne wizje rozwoju klubów...
Sportowo lepszy, bez dwóch zdań, był Hetman. Teraz prezes Mariusz Suska musi przekuć wynik sportowy na awans i jak najszybciej skutecznie powalczyć o przywrócenie licencji. W innym przypadku ostatecznie z awansu cieszyć się będzie Łabędź Widuchowa.
komentarz przedmeczowy:
Już w niedzielę wielki finał sezonu. Do Swobnicy uda się chyba każdy, kto chociaż trochę interesuje się naszą lokalną piłką. Zapowiada się rekord frekwencji. Pozostałe mecze w grupie IV A-klasy, rozgrywane jak przystało na ostatnią kolejkę sezonu o jednakowej porze, schodzą automatycznie na plan dalszy.
Może to nie jest czas, ani miejsce o tym pisać, ale może się też zdarzyć, że ten mecz wcale nie musi rozstrzygnąć o awansie do "okręgu". Zawieszenie licencji dla Hetmana to - co prawda - fakt, ale już niewypłacalność wobec najemników zapewne tylko oczywistą plotką. Osobiście nie liczyłbym na rozstrzygnięcie przy zielonym stoliku.
Na koniec chciałbym kilka słów napisać o najstarszym uczestniku tego meczu, a mianowicie o Zbyszku Wosiu, który dobił do 39 lat. Mam wielkie uznanie dla niego. On bowiem pamięta z boiska dwa wcześniejsze awanse Łabędzia do "okręgówki". A osobisty wątek jest taki, że ze Zbyszkiem grałem razem w Łabędziu w latach 1991-94. Wtedy był u progu długiej i bogatej kariery sportowej. Życzę mu trzeciego awansu i trzymam za niego kciuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz