niedziela, 3 listopada 2013

Łabędź wygrywa derby 6:3 z KLUKS-em po koncertowej drugiej połowie. Emocjami można było obdzielić kilka meczów.


        To był bezsprzecznie najlepszy mecz, jaki oglądali kibice z naszej gminy, nie tylko w tej rundzie, ale nawet na przestrzeni kilku sezonów. Może słowo "derby" jest określeniem raczej na wyrost z racji mocno szczecińskiego składu krzywińskiej drużyny, ale na pewno  wymiar poziomu sportowego  dzisiejszego widowiska zadowolił niejednego nawet najbardziej wybrednego kibica. W tym meczu padło aż dziewięć goli, wynik był otwarty aż do 84 minuty, sędzia pokazał aż 6 żółtych kartek, a trenerzy dokonali tyleż zmian. Nie zawiedli też kibice, którzy pojawili się w sile ponad 200, a więc frekwencji na poziomie III ligi. Niech żałują ci, którzy nie pofatygowali się na mecz. Naprawdę było warto.

        Pierwsza połowa była bardzo wyrównana z nieznaczną optyczną przewagą przyjezdnych. W pierwszym kwadransie gra toczyła się głównie w środowej strefie boiska. W 16 minucie w dosyć łatwej sytuacji zawiódł bramkarz gości Jakub Koguciuk. Spóźnił się z interwencją, nie trafił w piłkę i wpadł na rozpędzonego Bartka Łapińskiego. Sędzia nie miał wątpliwości i podyktował "jedenastkę", którą bardzo pewnie wykorzystał mocnym strzałem pod poprzeczkę etatowy wykonawca Mateusz Sawicki. 
          Obraz gry nie zmienił się, aż nadeszła 23 i 24 minuta, gdy padły aż trzy gole. Najpierw wysoko grający obrońca krzywinian, Paweł Janiak, dośrodkowując z narożnika boiska przelobował Sowińskiego. Nie minęło kilkadziesiąt sekund, a strzał Leszka Stemskiego lekko trącił Bartek Łapiński i gospodarze ponownie wyszli na prowadzenie. Ponownie minęło kilkadziesiąt sekund i Adam Maszadro zza pola karnego uderzył z półwoleja, a piłka po rykoszecie znalazła drogę do siatki obok rozpaczliwie interweniującego Sowińskiego. Już w 28 min. na jedyne prowadzenie w meczu wyprowadził krzywinian Maciej Krzyszko po indywidualnej akcji płaskim strzełem w długi róg. 
         Ta nagła zmiana sytuacji nie zniechęciła Łabędzia. W 38  min. z rzutu wolnego dośrodkował Łęczewski, a lot piłki do bramki przedłużył precyzyjnym uderzeniem głową Krzysztof Wilk. 
          Walka w pierwszej połowie była bez pardonu. Mnożyły się ostre wejścia. Dwóch zawodników przypłaciło to kontuzjami. Najpierw boisko musiał opuścić Adam Tomaszewski, a w przerwie najlepszy na boisku Bartek Łapiński. Nie było złośliwych fauli, niemniej nikt nie odstawiał nogi w sytuacjach spornych. Zresztą gospodarze nie zmienili tego elementu do końca meczu, co być może miało decydujące znaczenie w drugiej połowie. Sama ilość żółtych kartek świadczy o większej determinacji widuchowian. 
           Po stracie najważniejszego zawodnika, trener Marcin Łapiński zmienił taktykę na drugą połowę. O ile w pierwszej zawodnicy Łabędzia głębiej przyjmowali przyjezdnych licząc na szybkie kontry, o tyle w drugiej ustawili bardzo wysoki pressing. Efekt był natychmiastowy. Już w 48 min. Łukasz Karapulka  wyprowadził ich na prowadzenie, którego nie oddali już do końcowego gwizdka. KLUKS nie radził sobie z taką taktyką. Im bliżej końca  ich szybkie kontrataki stawały się coraz groźniejsze, aż w końcu dwie z nich wykorzystał Leszek Stemski .
             Wygrała drużyna bardziej zdeterminowana i lepiej ustawiona taktycznie, chociaż rozmiary tego zwycięstwa nie oddają rzeczywistego przebiegu gry. KLUKS nie zasłużył na przegraną aż trzema golami. Na pewno druga połowa długo będzie się śniła krzywinianom. Dłuższa wymiana ciosów okazała się domeną Łabędzia. Jakiekolwiek przerzucanie winy na trójkę sędziowską - moim zdaniem- jest nie na miejscu. Mecz, choć trudny do sędziowania, prowadzony był obiektywnie i bez rażących błędów.  Mi się bardzo podobał i oby więcej takich widowisk, a kondycja sportu gminnego będzie rosła. Obu drużynom należą się podziękowanie za emocje, których dostarczyli licznie zgromadzonej publiczności. W Widuchowej naprawdę nikt się nie nudził. Zapraszam do obejrzenia wideo z meczu, które będę zamieszczał sukcesywnie.





 wcześniejsza publikacja z 16 października:
Łabędź rozkręca się powoli. Pogrom Rurzycy zgodnie z planem, chociaż to goście pierwsi strzelili gola.
            Niespodzianki nie było, bo i być nie mogło. Tradycyjnie jednak Łabędź potrzebował czasu, aby się wstrzelić, co wiązało się daniem forów dla Rurzycy, którzy zdekompletowani, z rezerwowym bramkarzem w polu, dzielnie bronili się przez ponad pół godziny. Nawet udało im się strzelić gola po ewidentnym błędzie w szykach obronnych Łabędzia. Widuchowianie rozkręcali się powoli, zdołali jednak rzutem na taśmę wyjść na prowadzenie tuż przed gwizdkiem oznajmiającym przerwę.

            Po przerwie goście zupełnie stracili ochotę do walki i zaczęła się powolna egzekucja, która im bliżej końca, przybierała rozmiary rzezi niewiniątek. Końcowy gwizdek sędziego goście przyjęli z ogromną ulgą. Miejscowi wyglądali zgoła inaczej, gdyż nabrali wielkiej ochoty na kontynuowanie gry.
      Martwią groźnie wyglądająca kontuzja Szymona Wełpy i kolejna kartka Leszka Stemskiego. Cieszy powrót do gry Mariusza Tuszyńskiego Kamila Szturo i Sylwestra Tylutkiego. 
      Widać, że Łabędź w każdym meczu gra o zwycięstwo, pomimo początkowych kłopotów. To znak, że w drużynie dzieje się dobrze. Dobra praca na treningach przynosi efekty. W każdym meczu widać przewagę kondycyjną nad przeciwnikiem. Tak już będzie do końca rundy, chociaż listopadowe derby z rozpędzającym się KLUKS-em nie będą należały do łatwych. Tam wynik stanowi wielką niewiadomą.
            





 wcześniejsza publikacja z 12 października:
Łabędź zagra  o pewne 3 pkt. z outsiderem z Nawodnej * Czcibor Cedynia - Czarni Lubanowo 1:6
        News! W dzisiejszym meczu Czarni Lubanowo rozgromili na wyjeździe Czcibora Cedynia 6:1 i objęli co najmniej na dobę prowadzenie w tabeli. Jak będzie riposta Łabędzia przekonamy się już jutro. 
         Oczywiście nie można być tak pewnym wyniku jak jest w tytule. Jedno jest pewne, że przeciwnik, który jest tegorocznym beniaminkiem A-klasy, zdecydowanie prezentuje się najsłabiej z całej stawki drużyn. Na 6 meczów udało im się zremisować tylko raz na boisku w Czarnówku. Daleki byłbym także do namawiania o lekceważenie rywala. Wiem także jak ciężko umotywować się do walki z takim rywalem. Przestrzegam zatem przed dopisywaniem sobie 3 pkt. przed meczem. Wszyscy pamiętamy dobrze jak mecz z innym outsiderem w Czarnówku rozpoczął się od 0:3 już w 7 min. No chyba, że Łabędź lubi najpierw dawać fory przeciwnikom, a potem gonić wynik? Pewne jest także to, że Łabędź wygrywąjąc mecz w obojętnie jakim stosunku utrzyma się na pozycji lidera. A czy powiększy przewagę nad najgroźniejszymi rywalami okaże się na boiskach, dziś w Cedyni (Czcibor - Czarni) i jutro w Krzywinie (KLUKS- Unia) oraz Chojnie (Odra II- Chrobry). Szczególnie mecz w Krzywinie budzi największe emocje, gdyż tam na pewno ktoś z rywali zgubi punkty. A może obaj w przypadku remisu?




 wcześniejsza publikacja z 9 października:
 Łabędź strzela gola w doliczonym czasie gry i w nagrodę wskakuje na fotel lidera.
          Tradycyjnie Łabędź miał problem, aby zagrać równo i skutecznie przez cały mecz. Na szczęście jednak widuchowianie potrafią odrabiać największe straty. Tym razem miało  być nawet inaczej, bo to Łabędź objął prowadzenie, ale jeszcze przed przerwą miejscowi wykorzystali moment dekoncentracji i wyszli na prowadzenie 2:1 i na dodatek podwyższyli je zaraz po wznowieniu gry i to w okresie, gdy więcej z gry mieli goście. Łabędź jednak nie załamał się, podkręcił tempo i w 71 min. doprowadził do remisu. Gospodarzy zgubiło zbyt wczesne uwierzenie w końcowy sukces, za szybko  zrobili zmiany i ...  musieli grać końcówkę w "10", bo kontuzjowanego bramkarza musiał zastąpić gracz z pola. Zawodnicy Unii próbowali opóźniać grę, często symulowali kontuzje, ale sędzia przedłużył grę aż o 6 minut. I właśnie na początku doliczonego czasu gry Leszek Stemski zdobył "złotego gola". 

             Łabędź niepierwszy raz udowodnił, że potrafi wyjść nawet z największych opresji i to w meczach z najgroźniejszymi rywalami. Takie zwycięstwa rzutem na taśmę budują atmosferę i podnoszą morale zespołu. Teraz po wizycie u lidera do Widuchowej zawita "czerwona latarnia", Rurzyca Nawodna. Czy i w tym meczu wystąpią momenty rozprzężenia? Ciężko w to uwierzyć, ale z Czarnymi Czarnówko też zaczęło się od 0:3 w 7 min.

Kliknij, aby wejść w tabelę ligową



wcześniejsza publikacja z 5 października:
Niedzielne szczytowanie Łabędzia w Swochowie. Czarni zdeklasowali Iskrę 8:0 w derbach Ziemi Bańskiej.
        Srogi zawód spotkał dziś tych, którzy wybrali się do Lubanowa na mecz Czarnych z Iskrą Banie. Z wielkich derbów Ziemi Bańskiej kibice zobaczyli jednostronne widowisko. Mecz był dla postronnych obserwatorów wręcz nudny i bez emocji. Grać chciało się tylko jednej ekipie, a wynik 8:0 (5:0) mówi praktycznie wszystko. Czarni więc objęli przodownictwo  w tabeli, przynajmniej do jutra, kiedy to zmierzą się w hicie kolejki w Swochowie Unia z Łabędziem Swochowie  punktualnie o 15.00. Zwycięzca wskoczy na fotel lidera, remis uraduje Czarnych Lubanowo.

     Miejscowa Unia zaskakująco dobrze radzi sobie od początku sezonu. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że jej dotychczasowi przeciwnicy rekrutowali się spośród drużyn dołu tabeli. Tak naprawdę to ich pierwszy poważny sprawdzian ligowy. 
       Łabędź-Gryfhurt poza wpadką w pierwszym meczu z Iskrą u siebie, notuje same zwycięstwa. Widać, że forma zwyżkuje, czego dowodem był pogrom Witniczanki (Unia zremisowała z nią 2:2 na wyjeździe). Myślę, że kibiców z Widuchowej nie trzeba długo namawiać do wyjazdu. Jutro w drodze do Swochowa można podziwiać Ogniwo Babinek (godz. 12.30).


wcześniejsza publikacja z 1 października:
Łabędzia "la manita" po przerwie. W niedzielę mecz na szczycie w Swochowie.
            Łabędź-Gryfhurt rozpędza się powoli, ale jak już to uczyni, nie jest do zatrzymania dla nikogo. Po pierwszej raczej bezbarwnej połowie, obfitującej w kilka dogodnych i nie wykorzystanych sytuacji podbramkowych, nastała ta druga, koncertowa i wreszcie skuteczna w ich wykonaniu. Trzeba przyznać, że obecność Bartka Łapińskiego w drużynie robi tę przysłowiową różnicę na boisku. Jego długie rajdy z piłką po skrzydłach rozrywają nawet najlepsze defensywy w Serie A. Tym razem przebudził się także drugi skrzydłowy, Leszek Stemski, który w końcówce pozazdrościł swojemu partnerowi. W efekcie obaj zdobyli po dwa gole. Pięknego gola strzałem pod poprzeczkę dorzucił weteran Krzysztof Bluj. Na pochwałę i  oczywiście wysokie noty zasłużyła cała drużyna, tym bardziej, że przeciwnik nie należał do grupy tzw. "łatwych".
         Widać po grze  efekty systematycznej pracy  na treningach przy dobrej frekwencji.  Nie bez znaczenia jest dobra atmosfera oraz duch walki. Zdarzają się jeszcze momenty lekkiej dekoncentracji, których skutki były widoczne w poprzednich meczach z Iskrą   Banie i Czarnymi Czarnówko, ale widać postępy i w tym elemencie. Z optymizmem należy patrzeć także na przygotowanie fizyczne. Zespół chociaż nienajmłodszy dobrze prezentuje się w końcówkach meczów. Trochę zaczyna gorzej wyglądać sytuacja kadrowa pod względem ilościowym. To mała przestroga w obliczu jakiś (odpukać) kontuzji i przekroczenia limitu żółtych kartek.
      Już za tydzień "Łabędzie" staną przed wielką okazją wyjścia na prowadzenie w tabeli. W niedzielę o 15.00 zagrają w Swochowie z tamtejszą Unią.
          




wcześniejsza publikacja z 26 września:

Zapowiedź meczu: Łabędź-Gryfhurt - Witniczanka Witnica

         Historia meczów Łabędzia z Witniczanką ma bardzo długą historię. W ogóle niedzielny przeciwnik to aklasowiec z krwi i kości, który w tej klasie rozgrywkowej występuje nieprzerwanie co najmniej 25 lat. Zawsze była to czołowa drużyna i trudny przeciwnik dla każdego. Nie inaczej będzie i tym razem.
Jedno jest pewne, że zwycięstwo wcale nie gwarantuje widuchowianom pozycji lidera. Dotychczasowy lider, Unia Swochowo, gra w Chojnie z rezerwami Odry. Tam mecz rozpocznie się o godzinę wcześniej. Zwycięstwo Unii da im utrzymanie na pozycji lidera.
                           



wcześniejsza publikacja z 23 września:
Czarni Czarnówko - Łabędź-Gryfhurt od 3:0 do 4:5 * 7 minut, które wstrząsnęły Łabędziem
         Pierwsze 7 minut zaskoczyło wszystkich obserwatorów. Tego nikt się nie spodziewał. Co akcja to gol dla miejscowych. Nieprawdopodobna skuteczność przy niemal biernej postawie obrońców gości. Ale jeśli ktoś myślał, że faworyci poddali się i wynik meczu został rozstrzygnięty ledwie 7 minut po pierwszym gwizdku sędziego, ten musiał przeżyć głęboki zawód. 

         Owszem zawodnicy Czarnych grali przez cały mecz bardzo ofiarnie i ambitnie, ale piłkarsko jako zespół nie dorównywali  lepiej zgranej, chociaż bardzo osłabionej kadrowo w tym dniu ekipie z Widuchowej. Począwszy od 7 minuty powoli wiatr w oczy miejscowych zaczął wiać coraz mocniej, a w plecy gości z takąż samą siłą. 
           Już w 23 minucie goście wyrównali. Najwięcej kontrowersji wzbudziła sytuacja przy drugiej bramce, gdy Łukasz Janicki został ukarany tylko żółtą kartką za zagranie piłki ręką w polu karnym podczas gdy ta zmierzało w światło bramki. To ewidentny błąd sędziego. Oczywiście jedenastkę pewnie wykorzystał Łukasz Karapulka, ale kontrowersja pozostała.
             Po odrobieniu strat, gra jakby bardziej wyrównała się. Łabędź najwyraźniej zadowolony z wyniku, kilka razy dopuścił do groźnych kontrataków. Wówczas padł samobójczy gol, a wynik 4:3 utrzymał się do przerwy. 
            Po przerwie całkowicie inicjatywę przejęli goście, którzy zamknęli miejscowych na ich połowie. Przez całą połowę zawodnicy Czarnych oddali ledwie trzy niecelne strzały z dalszej odległości. Dodatkowo zaczęły mnożyć się kontuzje, a boisko zmuszeni byli opuścić z tego powodu Młynarczak jeszcze w pierwszej połowie, oraz Janicki i Kurowski w drugiej. To było spore osłabienie, które miało wpływ na sposób i jakość gry miejscowych. Pozostałym w miarę upływu czasu gry zabrakło po prostu sił.
              Pod bramką Czarnych mnożyły się groźne sytuacje. Jeszcze w 58 min. sędzia główny nie uznał po sygnalizacji liniowego prawidłowo zdobytej bramki przez Piotra Wołosza. Owszem Krzysztof Wilk był na pozycji spalonej, ale w żaden sposób nie był w stanie dobić piłki, która i tak zmierzała do bramki.
          Nie zraziło to widuchowian, którzy szybko zdobyli dwa gole, oba autorstwa Piotra Wołosza, i mimo kolejnych świetnych sytuacji, wyniku meczu nie udało się podwyższyć. Czarni przez końcowe 10 minut próbowali się jeszcze zmobilizować, ale najwyraźniej limit szczęścia wyczerpali na początku meczu, bo grając na tzw. aferę niczego nie mogli wskórać.
          Czarni zagrali bardzo dobre zawody. Aż dziw bierze, że mając taki potencjał kadrowy okupują przedostatnie miejsce w tabeli. Ich gra, wola walki oraz ambicja omal nie doprowadziły do niespodzianki w meczu z pretendentem do awansu. 
      Niestety Łabędź kolejny raz wyszedł na boisko mocno zdekoncentrowany. Mając takie braki kadrowe jak w sobotę i wciąż myśląc o awansie, należy bardziej ustabilizować formę w sferze mentalnej. Sytuacja powtarza się niemal w każdym meczu.
            Ci, co w sobotnie popołudnie wybrali się do Czarnówka, na pewno nie żałują. Derby, 9 goli, zwroty sytuacji na boisku, to to, co kibice lubią najbardziej. Brawa dla obu drużyn za wspaniałe zawody.



















wcześniejsza publikacja z 15 września:
Łabędź-Gryfhurt - Czarni Lubanowo 2:1 (2:0) po meczu walki, stojącym na bardzo dobrym poziomie. 
      To miało być główne danie tego weekendu w Serie A i było. Wątpię, aby jeszcze jakiś mecz mógł dorównać poziomem, a juz na pewno nie stawką. Obie drużyny pokazały, że  w tym sezonie bezsprzecznie będą walczyły o laur pierwszeństwa w lidze. 

          Pierwszy kwadrans to spora przewaga Czarnych. Przy każdej nadarzającej się okazji starali się wyprzedzać miejscowych. Ta przewaga na boisku omal nie zakończyła się  ich prowadzeniem. Oddali kilka bardzo groźnych strzałów, a przy jednej okazji przed utratą gola obronił miejscowych wspaniałą paradą Marcin Łowicki. 
            Pewnie obraz gry nie zmieniłby się szybko, gdyby nie wspaniały kontratak w 16 min. Bartek Łapiński otrzymał wyśmienite prostopadłe podanie, wyprzedził obrońcę i skierował piłkę czubkiem buta pod brzuchem interweniującego Piotra Gałki. 
           Zanim Czarni otrząsnęli się po stracie gola, już 23 min. w zamieszaniu podbramkowych Krzysztof Bluj z kilku metrów podwyższył na 2:0. Do przerwy Łabędź kontrolował już przebieg gry, mając kilka nie wykorzystanych dobrych okazji do podwyższenia wyniku. 
            Po przerwie ponownie lekką przewagę ponownie uzyskali przyjezdni. Łabędź głównie ograniczał się do kontrataków. Starania gości wsparła decyzja sędziego, który podyktował mocno kontrowersyjny rzut karny w 72 min. To było klasyczne nurkowanie z zaczepieniem nogi obrońcy. W samej końcówce wspaniałej okazji do podwyższenia rezultatu nie wykorzystał wprowadzony po przerwie Maciek Drzewiecki. 
         W sumie mecz bardzo wyrównany, dwóch godnych siebie drużyn. Wygrał zespół skuteczniejszy. Brawa należą się też pokonanym, którzy naprawdę pokazali dobry futbol. Na pewno ten mecz przewyższał poziomem co najmniej o jedną klasę ten, który odbył się dwie godziny wcześniej w Pniewie. 
               Łabędź po tym meczu wskoczył na pozycję lidera, wszystko jednak wskazuje, że ją dziś straci najprawdopodobniej na rzecz KLUKS-u (gra z Cedynią o 15.00), Chrobrego, Unii Swochowo (ci grają ze sobą w Swochowie też o 15.00) lub Iskry Banie (w Krzymowie  też o 15.00).
                Za tydzień derby w Czarnówku w sobotę o 16.00. Jednak oczy wszystkich skierowane będą na Lubanowo, gdzie Czarni podejmą KLUKS Krzywin w niedzielę o 15.00.




wcześniejsza publikacja z 14 września:

 Dziś w Widuchowej  o 17.00 hit kolejki: Łabędź-Gryfhurt - Czarni Lubanowo.
                Łabędź z pewnością podejdzie do tego  meczu w pełni skoncentrowany. Limit beztroski został wyczerpany w pierwszym meczu, a złość sportowa wyładowana w drugim pojedynku. Teraz czas na większą stabilizację formy i nieschodzenie poniżej pewnego wysokiego poziomu. Czarni to jeden z faworytów w walce o awans. Takie były prognozy przedsezonowe. Stąd ten pojedynek urasta do miana hitu kolejki w grupie IV Serie A. 

                   Wiadomo, że w tym meczu nie wystąpią Marcin Łowicki i Krzysztof Wilk. Skład Łabędź ma wyrównany, więc na pewno będzie kim ich zastąpić. Spodziewana jest spora frekwencja na trybunach, jak na derby przystało. 
                W poprzednim sezonie 4:1 i 3:0 vo (na boisku było 1:2) dla Łabędzia.
2011/12 - 10:2 i 1:3
2010/11 - 1:3 i 2:0
2009/10 - 1:1 i 2:0
2008/09 - nie grali, Łabędź  grał w "okręgówce"




wcześniejsza publikacja z 9 września:

Po 5:0 w Cedyni Łabędź wraca do równowagi.

         Zgodnie z oczekiwaniami Łabędź wrócił do równowagi, a ofiarą procesu restytucji trzeba ogłosić Czcibora Cedynia. Widuchowianom wyszła świetna pierwsza połowa. Wychodziło nawet to, co szwankowało w meczu z Iskrą - stałe fragmenty gry. Aż trzy gole padły po dobrze rozegranych rzutach wolnych i rożnych. Pierwszą bramkę po rzucie wolnym pośrednim w polu karnym zdobył obrońca Mateusz Sawicki przy asyście Łukasza Karapulki. Drugą bramkę chwilę później na raty zdobył niezawodny asystent pierwszego gola.
Następne dwa gole to wzorowo wykonane rzuty rożne. Po przerwie Łabędź dokonał czterech zmian i nieco zwolnił tempo gry. Odbiło się to na skuteczności. Jedno celne trafienie dołożył tylko weteran Maciek Drzewiecki. Cieszy debiut Bartka Łapińskiego, którego brak był odczuwalny w pierwszym meczu. Bardzo dobry mecz pod nieobecność Mateusza Sowińskiego rozegrał Marcin Łowicki. Dwie interwencje były przedniej marki. To ważne, że drużyna może liczyć na obu bramkarzy.

              Już w sobotę o 17.00 Łabędź podejmuje lidera z Lubanowa. Wtedy będzie można na pewno stwierdzić jaka jest rzeczywista forma, czy taka jak z Iskrą, czy też taka jak z Czciborem. Tak się kalendarz ułożył, że Krzywin zawsze gra z rywalem, z którym wcześniej grał Łabędź. Toczyć się będzie zatem korespondencyjny pojedynek, aż do derbów na początku listopada.





wcześniejsza publikacja z 7 września:
Łabędzie dziś grają w Cedyni o szybką rehabilitację po wpadce na inaugurację.
        Drużyna z Cedyni stanowi dosyć spora zagadkę dla zawodników Łabędzia. Ciężko coś wysnuć z ubiegłotygodniowego pewnego zwycięstwa 3:1 w Chojnie z rezerwami Odry. Wszystko jednak wskazuje na to, że po dwuletnim ostrym kryzysie sportowo-organizacyjnym, cedynianie powoli stabilizują się. Na ile to prawda przekonamy się już dziś.
Łabędź udaje się do Cedyni po rehabilitację. Złość sportowa na pewno nie pozwoli na kolejny blamaż. Kolejna strata punktów może źle odbić się na końcowym sukcesie, a za taki uznaje się w Widuchowej powrót do "okręgu". I jeszcze dwie wiadomości. Pierwsza dobra to ta, że w końcu udało się zarejestrować Bartka Łapińskiego. Zła wiadomość - brak na ławce Marcina Łapińskiego, który równolegle gra swój mecz w landeslidze.
 
 wcześniejsza publikacja z 2 września:
Łabędź-Gryfhurt - Iskra Banie 0:3 * Wielka niemoc ! * Czy to był tylko wypadek przy pracy? 
    Nie takiej inauguracji oczekiwano w Widuchowej. Letnie transfery dawały nadzieję, że ten sezon będzie jeszcze lepszy niż poprzedni. Oczywiście nikt nie przekreśla szans Łabędzia po pierwszym meczu, ale kibice, których nie zabrakło na trybunach, oczekują zwycięstw. Zawodnicy szybko muszą odzyskać ich zaufanie, a to będą mogli uczynić już za niecały tydzień w Cedyni. Może certyfikat Bartka Łapińskiego zdąży przyjść w końcu na czas i drużyna uzyska w końcu wsparcie swojego najbardziej bramkostrzelnego zawodnika  z okresu przygotowawczego?

     Zawodnikom Łabędzia w tym dniu nic nie wychodziło. Trochę to przypominało wiosenny mecz derbowy z Krzywinem (wtedy było 0:2). Nie pomogła nawet gra z przewagą jednego zawodnika przez niemal godzinę. Iskrze Banie wszystko wychodziło, ale trzeba też dodać, że widuchowianie nie utrudniali im zbytnio życia. Bo jak określić agresywność i zaangażowanie w  grze, gdy w takim meczu nie otrzymuje się nawet jednej żółtej kartki? 











    

wcześniejsza publikacja z 26 sierpnia:
 Pro Team Żarczyn postawił się faworyzowanemu Łabędziowi
     W niedzielę odbył się kolejny derbowy sparing, w którym faworyzowany Łabędź-Gryfhurt podjął zupełnego nowicjusza z Żarczyna. Przewidywania przedmeczowe wzięły w łeb i grający z ogromną ambicją i animuszem, zawodnicy z Żarczyna ulegli nieznacznie 2:3, prowadząc nawet do przerwy 2:1. 

          Mecz rozpoczął się od prowadzenia Pro Teamu. Sytuację sam na sam z bramkarzem z zimną krwią wykorzystał popularny "Beton", czyli Dariusz Pańko. Wyrównał Dawid Zięcik po niefortunnej interwencji "Tukana" (Łukasz Mierzwiak). Przed przerwą goście zdążyli jeszcze raz wyjść na prowadzenie za sprawą lidera drużyny, Tomasza Mielca, który skutecznie wykorzystał rzut karny, podyktowanym po faulu na Patryku Łukianie. 
       Po przerwie goście z Żarczyna zagrali bardzo nieskutecznie, natomiast lepiej wyglądający pod względem fizycznym gospodarze najpierw wyrównali po golu Bartka Łapińskiego, by następnie zdobyć zwycięską bramkę za sprawa niezawodnego Krzysztofa Bluja.
      Dla obu ekip był to ostatni sprawdzian przed startem ligi, zaplanowanym za niespełna dwa tygodnie. 
      Trener Marcin Łapiński ma kolejny dobry materiał do przemyśleń, bo nie da się ukryć, że oprócz dobrych momentów, zdarzały się także zagrania, nad którym trzeba będzie jeszcze trochę popracować. Przede wszystkich nie należy lekceważyć żadnego przeciwnika. Wyższe umiejętności sportowe, wcale nie muszą przełożyć się na  trzy punkty w każdym meczu. Potrzebna jest maksymalna koncentracja przez pełne 90 min. Ten mecz pokazał, że nie zawsze tak było, a zwłaszcza w pierwszej odsłonie. Cieszy za to fakt, że tym razem zagrało aż 16 zawodników. Spokojna praca, połączona z wysoką frekwencją na treningach, powinny dać zespołowi komfort punktowy już w pierwszych meczach.
       Żarczynianie tym razem stawili się w aż 18-osobowym składzie, dodajmy że po raz pierwszy optymalnym. Gra na boisku w Widuchowej to zarazem ich jedyne zaplanowane starcie na tym obiekcie, bo właśnie na nim będą rozgrywać swoje mecze jako gospodarz. Pro Team  pokazał swoją grą, że będą jednym z faworytów w walce o awans do A-klasy. Przede wszystkim ma już wykrystalizowaną pierwszą "jedenastkę" i spokojnie może czekać na przyjazd Bonusa Rzepnowo. Niestety mankamentem jest słabe przygotowanie fizyczne części zawodników. Są jeszcze niemal dwa tygodnie, aby nad tym elementem mocniej popracować. Wartością dodaną jest w ich przypadku niesłabnące zaangażowanie, wewnętrzna integracja i ambicja sportowa. Na tej bazie można liczyć na udany start w lidze, a nawet wygranie jej w debiutanckim sezonie.  
         

 wcześniejsza publikacja z 11 sierpnia:
Łabędź-Gryfhurt - Czarni 7:0. Jednostronne sparingowe derby w Widuchowej

        Zgodnie z zapowiedzią dziś w Widuchowej odbyło się derbowe spotkanie sparingowe, w którym spotkały się zespoły miejscowego Łabędzia z Czarnymi Czarnówko. Obie drużyny miały spore problemy ze skompletowaniem składu, ale tych co udało się sprowadzić na mecz, dzieliła różnica co najmniej dwóch klas na korzyść widuchowian. Wynik 7:0 (3:0) to najmniejszy wymiar kary dla przyjezdnych.
      Przez długi okres czasu gra toczyła się na połówce Czarnych, których nieliczne wypady zazwyczaj kończyły się na parze  stoperów Andrzej Łęczewski - Marek Łapiński. 13 zawodników, w tym trzech bramkarzy, jakimi dysponował w tym dniu trener Marcin Łapiński narzuciło takie tempo od początku meczu, że zawodnicy Czarnych musieli ograniczyć się tylko do rozpaczliwej obrony i nielicznych kontrataków. Pierwsze trzy gole zdobył grający na skrzydle Bartek Łapiński, dwa gole dorzucił Piotr Wołosz, a po jednym Leszek Stemski i wracający po dłuższym, spowodowanym urazem kolana, rozbracie z piłką, Robert Pąsik. 
         Drużyna Łabędzia dodatkowo wzmocniona nieobecnymi lub kontuzjowanymi graczami posiada ogromny potencjał i należy do wąskiego grona faworytów w walce o awans do "okręgu". I raczej nikt w Widuchowej nie ukrywa, jaki jest główny cel na ten sezon. 
           Czarni nadal pozostają w blokach. Powoli włącza  się dzwonek alarmowy, na razie w kolorze "żółto-pomarańczowym", ale za tydzień może to być już bardziej jaskrawy odcień. 










 wcześniejsza publikacja z 5 sierpnia:
 Łabędź zaczął z wysokiego pułapu. 6:2 w Trzcińsku z Orłem!
      Łabędź-Gryfhurt Widuchowa zagrał pierwszy sparing przedsezonowy i od razu wystartował z bardzo wysokiego pułapu. Wynik 6:2 (3:1) na wyjeździe z występującym o klasę wyżej, Orłem Trzcińsko, robi na początek mocne wrażenie.
Trener Marcin Łapiński miał do dyspozycji 15 zawodników. Można było po raz pierwszy przetestować nowe ustawienie zespołu. Zagrali przecież trzej nowi zawodnicy: bracia Bartek i Marek Łapińscy oraz Krzysztof Wilk. Ten pierwszy rządził w środku pomocy, a dwaj pozostali tworzyli parę stoperów. 
    Bramki dla widuchowian: 1:0 - Mateusz Sawicki, 2:0, 3:1 i 4:1 - Leszek Stemski, 5:2 - Piotr Wołosz, 6:2 - Krzysztof Wilk.
     Za tydzień, 11 sierpnia, w Widuchowej sparingowe derby z Czarnymi Czarnówko.

wcześniejsza publikacja z 13 lipca:  
Vielgovia nie dojechała na sparing do Widuchowej.             
      Nie odbył się pierwszy zaplanowany na dziś sparing Łabędzia-Gryfhurt. Niestety umówiony przeciwnik, Vielgovia Szczecin, nie dotarł do Widuchowej. Trener Marcin Łapiński wobec tego zarządził wewnętrzną gierkę. Cieszy, że już na pierwszy mecz w okresie urlopowym stawiło się 15 zawodników. Cała kadra ma liczyć 18-20 osób.

wcześniejsza publikacja z 13 lipca:
        Łabędź-Gryfhurt Widuchowa, który miał tak udany ubiegły sezon, od poniedziałku wznawia treningi. Na razie zawodnicy trenować będą pod okiem tego samego trenera, Marcina Łapińskiego, dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i czwartki na swoim obiekcie, zawsze o godz. 19.00. Na razie zaplanowane mają dwa sparingi.
4 sierpnia zmierzą się na wyjeździe w Trzcińsku Zdrój z tamtejszym Orłem (regionalna klasa okręgowa południe) i tydzień później 11 sierpnia na własnym obiekcie z Czarnymi Czarnówko. Na razie godzin meczów jeszcze nie ustalono. 
        Na nowy sezon Łabędź planuje na razie trzy poważne wzmocnienia kadrowe. Do klubu z FC Schwedt mają przyjść dwaj młodsi bracia Łapińscy, Bartek i Marek. Ponadto z Energetyka ma powrócić wychowanek klubu, Krzysztof Wilk z Ognicy, który skończył właśnie wiek juniora i przydałby się jako obowiązkowy młodzieżowiec. Te trzy wzmocnienia zagwarantują wyższy poziom sportowy i możliwość walki o powrót do klasy okręgowej.

2 komentarze:

  1. Proszę o obiektywizm w opisie meczu Czarni-Łabędź, gdyż nie tylko w zespole gości brakowało kilku ważnych zawodników. Jak już piszemy, że Łabędź przystąpił do meczu osłabiony, to też należy wspomnieć, że Czarni nie grali w najmocniejszym składzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! Prześledziłem składy z poprzednich meczów i stwierdzam, że Czarni grali niemal optymalnym składem. No chyba, że przyjmiemy taka opcję, która mówi, że co byli dotychczas w ogóle nieobecni sa graczami pierwszego składu. Praktycznie tylko pozycja bramkarza, ale tam zawsze była spora rotacja, oraz boki obrony sa dyskusyjne. Ponadto Czarni mogli dokonać aż 4 zmiany, podczas gdy w momencie rozpoczęcia meczu Łabędzi było tylko 11. W trakcie meczu przybył 12 zawodnik. Łabędź nie miał: Marka Łapińskiego, Andrzeja Łęczewskiego, Krzyśka Bluja, Roberta Pąsika, którzy normalnie ostatnio występują w pierwszym skłądzie. Takie sa fakty, a nie brak obiektywizmu. Śledzę skłądy na bieżąco wszystkich drużyn. Nie umniejsza to jednak faktu, że Czarni zagrali naprawdę bardzo dobry mecz

    OdpowiedzUsuń